W obronie kasztanowatych hucułów
Na Huculszczyźnie było sporo kasztanowatych koni huculskich. Wśród 701 klaczy, czysto huculskiego pochodzenia, których umaszczenie podaje Holländer w książce „Koń huculski“ (1938) było 76 klaczy kasztanowatych i 44 kasztanowatosrokatych. Konie bez odmian stanowiły tylko 37,1% tej populacji. Skoro więc wśród koni huculskich były konie kasztanowate i były konie z odmianami (nawet z tak dużymi jak latarnie — takie konie można zobaczyć na zdjęciach z XIX wieku), to powinny móc w hodowli pozostać. Konie huculskie są rasą zachowawczą, powinniśmy więc starać się zachować je takimi, jakimi były.
Spotkałam się z opinią, że tak odmiany, jak i maść kasztanowata pochodzą od koni arabskich. Być może tak jest. W końcu wiele ogierów użytkowanych w Łuczynie pod koniec XIX wieku miało domieszkę krwi arabskich, w tym Stirbul (ogier z odmianami na nogach i głowie i z rybim okiem), Taras i założyciel istniejącego do dziś rodu męskiego – Hroby. Co prawda Mencel w 1923 roku na łamach „Jeźdźca i Hodowcy“ niezbyt przychylnie oceniał przedwojenną działalność stadniny w Łuczynie, właśnie ze względu na to, że hucuły z Łuczyny miały dolew obcej krwi, były cięższe i większe. Mencel uważał, że wpływ austriackich ogierów rządowych był dla hodowli hucułów raczej szkodliwy i najlepsze konie spotykało się w okolicach, gdzie wpływ „rządowych mieszańców“ nie sięgał. Jednak do naszych czasów przetrwali praktycznie tylko potomkowie koni z Łuczyny. Nie zostaje nam więc nic innego, jak hodować hucuły takimi, jakimi uczyniono je w tej stadninie. Gdyby bowiem wycofać z hodowli konie noszące w sobie geny Hrobego, Stirbula i Tarasa nie pozostałby już żaden hucuł. A skoro nie da się wyeliminować z hodowli wszystkich „arabskich genów“, dlaczego zwalczać umaszczenia, które być może pochodzą od arabów, a być może nie?
Spotkałam się też z opinią, że co prawda maść kasztanowata była na Huculszczyźnie powszechna, lecz do hodowli powojennej maść tę przyniosły konie szlachetne i dlatego teraz trzeba tę maść eliminować. W I tomie Księgi Stadnej Koni Huculskich można znaleźć kasztanowatą klacz Gruda I Khc 28, córkę angloaraba pół krwi (ogiera Gong) i jej syna, ogiera Giewont Khc 15 (po Cedryt). Jednak oba konie zostały przeniesione do Księgi Stadnej Koni Małopolskich i nie pozostawiły wśród hucułów swoich potomków. Do tego samego tomu Księgi wpisanych jest także pięć prawnuczek kasztanowatej uszlachetnianej klaczy Magda — Godula I Khc 21, Godula II Khc 22, Graca Khc 25, Gruda Khc 27 i Gryka Khc 29. Potomków Magdy zabrakło jednak w Polskiej hodowli już w latach siedemdziesiątych. Tak więc żaden z wyżej wymienionych koni nie wpłynął na współczesny obraz rasy huculskiej.
Maść kasztanowata jest warunkowana przez geny recesywne. Konie gniade, kare, myszate i bułane mogą mieć kasztanowate potomstwo. Nie da się więc stwierdzić, który koń przyniósł do polskiej populacji koni huculskich geny warunkujące maść kasztanowatą. Przykładem jest sprowadzony do Polski rumuński ogier Prislop IX-81, który dawał kasztanowate potomstwo, a w jego rodowodzie nie ma żadnych koni tworzących powojenną populację koni huculskich w Polsce. Nie ma też w jego rodowodzie żadnych koni szlachetnych (poza przodkami łuczyńskich ogierów).
Ponadto genu recesywnego (bez prowadzenia badań genetycznych) z populacji usunąć się nie da, ponieważ zawsze będą w niej pozostawały heterozygoty, u których ten gen nie będzie się ujawniał. Co by nie robić, zawsze będą rodziły się kasztanowate źrebięta. Mogą się co najwyżej rodzić rzadziej. Tym bardziej dziwne wydaje się eliminowanie z hodowli tylko kasztanowatych ogierów, gdy noszące te same geny klacze mogą w niej pozostać.
Istnieje również opinia, że maść kasztanowatą przyniosły do Polski sprowadzone z Czechosłowacji ogiery (Goral X i Hroby V-22), gdzie nie pilnowano czystości rasowej i konie huculskie krzyżowano z końmi mur-insulan, haflingerami, fiordingami i innymi jeszcze rasami koni. Wedle tej opinii maść kasztanowata miałaby pochodzić od koni mur-insulan.
Tymczasem Goral X miał czysto huculski rodowód, a Hroby V-22 miał wśród przodków siwego ogiera arabskiego Liktor, ale żadnych koni mur-insulan. Przy czym wspomniany wcześniej rumuński ogier Prislop IX-81, dający kasztanowate potomstwo, nie miał wśród swoich przodków nie tylko koni innych ras niż huculska, ale w ogóle żadnych koni z Czechosłowacji.
Przeprowadziłam analizę od jakich przodków pochodzą współczesne konie huculskie, która wykazała, że do współczesnej polskiej populacji koni huculskich faktycznie przeniknęły geny haflingerów, fiordingów i konia Przewalskiego, ale nie mur-insulanów. Obce geny przyniosły konie sprowadzane z Czech w ostatnich latach przez prywatnych hodowców. Konie te nie są kasztanowate.
Jeśli usunięcie z hodowli tych „zanieczyszczeń“ jest faktycznie konieczne, może należałoby wyeliminować z niej po prostu wszystkich potomków tych koni. W przypadku koni noszących geny haflingera, fiordinga i konia Przewalskiego jest to jeszcze możliwe, ponieważ jest ich w Polsce niewiele. Koni noszących w sobie geny ogiera Liktor z hodowli usunąć się już nie da.
Usuwanie tych koni z hodowli nie wydaje mi się jednak słuszne. Skoro konie noszące w sobie „niehuculskie geny“ zostały wpisane do księgi, znaczy to, że spełniały warunki biometryczne i użytkowe stawiane koniom huculskim, a więc że się od nich nie różniły fenotypowo.
Populacja koni huculskich jest wciąż zbyt mała, by można było pozwolić sobie na usunięcie z niej niektórych osobników ze względu na niewłaściwe umaszczenie, czy nie całkiem poprawne rodowody. Może współczynnik inbredu w całej populacji koni huculskich nie jest wysoki (wynosił on 6,83% dla źrebiąt urodzonych w 2003 roku), ale spokrewnienie między klaczami i ogierami w obrębie stadnin było i zapewne nadal jest bardzo wysokie, np. współczynnik spokrewnienia ogiera Rewir z klaczami z Gładyszowa (stadniny, w której ogier ten krył do końca życia) wynosił 26,02%. Poza tym niektóre rodziny żeńskie (Redy i Zyrki) oraz rody męskie (Polana) są zagrożone wyginięciem i szczególnie wobec zwierząt pochodzących z tych rodzin i rodów nie powinno się zaostrzać zasad wpisu do Księgi. Utrata tych rodzin i rodów będzie wielkim ciosem dla populacji koni huculskich, w której zmienność genetyczna i tak jest bardzo mała. W latach 1999 – 2003 urodziło się tylko 27 źrebiąt z rodziny Zyrki, 28 z rodziny Redy i 30 z rodu Polana, gdy tymczasem z rodziny Polanki urodziły się 283 źrebięta, a z rodu Gurgula 439.
Uważam także, że większa różnorodność umaszczeń może być korzystna dla rasy. Ponieważ jeźdźcami hucułów są w dużej mierze dzieci, uroda koni, może odgrywać duże znaczenie przy wyborze wierzchowca. Co prawda, większość ludzi preferuje konie gniade, są też jednak miłośnicy srokaczy i kasztanów. Niektórym podobają się też duże odmiany.
W polskiej powojennej hodowli koni huculskich niewiele było uznanych ogierów kasztanowatych, bo i rodziło się niewiele kasztanowatych źrebiąt. Do Księgi Stadnej zapisano zresztą tylko 4 kasztanowate ogiery (Gazda Khc 14, Iwan Pop Khc 27, Perot Khc 116 i Kaduk Khc 219), z czego 2 (Gazda i Kaduk) były czynne w hodowli. Kaduk kryje do dziś, komuś więc się podoba i ktoś chce uzyskać od niego potomstwo.
autor: Katarzyna Kwiecińska-Olszewska
Brudnokasztanowaty wałach Neron (Puszkar – Nela po Wicher), urodzony w 2003 roku, czempionka użytkowa XVI Dni Huculskich w 2010 roku. Zdjęcie zrobione na trasie ścieżki huculskiej podczas XVII Dni Huculskich. fot. Katarzyna Kwiecińska-Olszewska
Kasztanowatą z łysiną klacz Wiśniówka (Wabigon — Gwiazda po Szafir), urodzona w 1992 roku, kontynuatorka rodziny Redy. fot. Katarzyna Kwiecińska-Olszewska